Do Dubaju dolecieliśmy o 2 w nocy czasu miejscowego. Tutejsze lotnisko jest ogromne. Miliony kolorowych świateł widzianych przez okno w samolocie rozbudziło nas momentalnie. Po kilku chwilach byliśmy już w środku. Tłumy ludzi podążały razem z nami w kierunku miejsca odbioru bagażu. Jednakże zanim udało nam się odebrać naszą walizkę znaleźliśmy się w ogromnej kolejce do kontroli paszportowej. Mimo sporej liczby podróżującej poszło dosyć sprawnie. Po około 20-30 minutach spotkaliśmy się z naszym hostem przed drzwiami lotniska. Szybka wymiana uprzejmości i ruszyliśmy w stronę lotniskowego parkingu. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że do mieszkania będziemy jechać czarnym… Porsche Panamera 😀
Venu (nasz host) zaproponował kawę. Była 4 w nocy. Wszyscy śpiący – więc jak najbardziej tak! Po zjechaniu z 5-pasmowej autostrady biegnącej przez centrum miasta ujrzeliśmy gigantyczne tłumy oraz korki do klubów i hoteli. Szybko wypiliśmy kawę i udaliśmy się do cudownego apartamentu. Prysznic i spać (była 6 rano).
5 godzin później byliśmy już na nogach – wstaliśmy jak wystrzeleni z torpedy. Widok z balkonu otworzył nam buzie do samej ziemi (a mieszkamy na 20 piętrze). Przepiękna Marina przywitała nas widokiem słonecznej, błękitnej zatoki.
Ruszyliśmy do największego centrum handlowego na świecie (The Dubai Mall) jadąc najdłuższym sterowanym komputerowo metrem na świecie. Po ogarnięciu niewielkiej części tego miejsca po paru chwilach znaleźliśmy się przy najwyższym budynku na świecie – Burj Khalifa. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć, a w dodatku przypadkowo udało nam się trafić na pokaz tańczących fontann 🙂
Po kilkugodzinnym spacerze wsiedliśmy w metro i ruszyliśmy do naszego mieszkania. Znajduje się ono 15 minut od stacji, ale nam dojście zajęło ponad 1h. Stało się tak z kilku powodów: Po pierwsze, otaczały nas pięknie oświetlone, olbrzymie budynki, które chcieliśmy uwiecznić. Po drugie, spacer po Dubai Marinie nocą jest bardzo magiczny, nie myśleliśmy więc o powrocie do mieszkania. Po trzecie… zgubiliśmy się, ale jakoś udało się odnaleźć drogę do Grosvenor House (nasz apartamentowiec).
Przed spaniem urządziliśmy sobie ucztę na tarasie. Widok przepiękny, wszystko wygląda tu tak bogato i nowocześnie…Z 20 piętra miasto wygląda powalająco! A jedliśmy kanapki z dżemem, bo tak było najtaniej. 😀
No i spać.