Budapeszt – dzień trzeci

budapeszt - dzień trzeci

Trzeciego dnia, gdy już wczuliśmy się w  klimat Budapesztu postanowiliśmy zobaczyć tyle ile tylko się da. Cały dzień spędziliśmy  na nogach, ale było warto. Zobaczyliśmy mnóstwo ciekawych, pięknych i intrygujących miejsc.
Pobudka koło 9, szybkie śniadanie i lecimy na tramwaj, potem parę przystanków metrem i wysiadamy przy budynku węgierskiego parlamentu. Szybko poszło.

12433090_1128725843805419_284336078_o

Bardzo majestatyczny i z pewnością najbardziej znany budynek Budapesztu z pomnikiem Gyula Andrassy’ego na froncie (był to XIX wieczny szlachcic węgierski, bliski współpracownik słynnej cesarzowej Elżbiety, znanej jako „Sissi”)

Dzień wcześniej dowiedzieliśmy się od Daniela, że plac wokół Parlamentu został odrestaurowany zaledwie rok temu, a w lato wygląda znacznie lepiej.

12414308_1128723577138979_2042883956_o

Na rzeczonym placu stoi kilka pomników oraz duży deptak, wszystko bardzo  zadbane i stylowe. Nieopodal znajduje się ogromny pomnik Kossutha i jego „bandy”, na który… z pomocą drugiej osoby… spokojnie da się wdrapać :)!

12404679_1128726840471986_1516567627_n

Następnie idąc krętymi ścieżkami Budapesztu dotarliśmy do tak bardzo wyczekiwanego przez nas Jarmarku Świątecznego. Pełno było na nim ludzi krzątających się w każdą możliwą stronę świata – zarówno za dnia jak i w nocy.

Na Jarmarku zdecydowaliśmy, że wypadałoby spróbować  słynnego węgierskiego trunku – Palinki. Kompletnie nie wiedzieliśmy czym ona właściwie jest. Podejrzewaliśmy i jednocześnie mieliśmy cichą nadzieję, że to rodzaj grzanego wina, bo takie właśnie popijali wszyscy dookoła w ten mroźny dzień. Gdy poprosiliśmy na jednym ze stoisk o Palinkę sprzedawca zapytał jaki smak byśmy sobie życzyli i po wysłuchaniu wszelkich możliwych opcji  zdecydowaliśmy się na brzoskwiniowy… Cena 500 HUF (około 7zł). Ogromne było nasze zdziwienie, gdy dostaliśmy do połowy napełniony kieliszek… z wódką smakową!

12415527_1128723633805640_1645142643_o

Walnęliśmy po łyku i poszliśmy dalej. Przez kolejne parę godzin czuliśmy przyjemny posmak brzoskwini w ustach. Jednoczesnie trunek dostatecznie nas rozgrzał! Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy był słynny Plac Bohaterów, Zamek Vajdahunyad oraz pomnik Anonimusa! Pierwszy punkt z listy skojarzył nam się z Berlinem, chociaż… nigdy tam nie byliśmy! Tak czy inaczej, Plac Bohaterów to na pewno miejsce warte zobaczenia.

12413942_1128723503805653_164742141_o

Pomnik Anonimusa (pierwszego węgierskiego kronikarza) był bardzo oblegany. Ludzie ustawiali się do niego w długie kolejki utrwalając się z nim na zdjęciach raz po raz.  Legenda głosi, że dotknięcie jego pióra (które nie wygląda jak pióro) dodaje talentów literackich! Czyżby nagle wszyscy zapragnęli zostać autorami bestsellerów? 🙂

 

IMG_6883

 

 

 

 

 

 

Czy magiczny pomnik zadziałał? To już ocenicie sami komentując nasze wpisy! 🙂

Po spróbowaniu Palinki – nadszedł czas na tradycyjne węgierskie jedzenie. Wybraliśmy się do knajpy, którą polecił nam Daniel i zamówiliśmy zupę gulaszową. Szczerze – bez szału. Dobra, rozgrzała nas, jednak jej smak bardzo przypominał polski gulasz (nie była nawet ostra!).

Zmęczeni po całym dniu zwiedzania koło 18 byliśmy już w pokoju hotelowym. Co ciekawe, wracając byliśmy zmuszeni kupić tabletki przeciwbólowe. Jak się okazało, na Węgrzech nie można ich kupić w żadnym sklepie spożywczym. W końcu z „rozmówkami węgierskimi” w ręku udało nam się dostać przeciwbóle w aptece. Na szczęście znalazła się tam Pani, która łamanym angielskim oraz językiem migowym zrozumiała o co nam chodzi, ponieważ pierwsza ekspedientka zadała nam pytanie „Sprechen sie deutsch?”, na które odpowiedź udzieliliśmy w języku angielskim.

Reszta wieczoru to błogi odpoczynek na hotelowym łóżku.

 

 

Udostępnij ten wpis, będzie nam miło!
Share on facebook
Share on twitter
Share on pinterest
Share on linkedin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O nas

Nasza przygoda z podróżowaniem zaczęła się w 2014 roku od szybkiego jednodniowego tripa do Brukseli. Decyzję o wyjeździe podjęliśmy w kilka minut. Ten, kto powiedział, że podróżowanie uzależnia miał rację! Od tamtej pory zwiedzaliśmy świat regularnie. W 2019 dołączył do naszego teamu – Julian, nasz syn. W taki sposób zaczęliśmy podróżować z dzieckiem, nie zwalniając tempa.

Social Media

Newsletter

Zapisz się na newsletter

Dowiedz się jak tanio podróżować z dzieckiem