Apartament w Dubaju za darmo, czyli parę słów o couchsurfingu #3

Apartament w Dubaju za darmo

Myśli o wymarzonym Dubaju, na którym mieliśmy niedługo postawić swoje stopy przeplatały się z niepewnością odnośnie naszego hosta. Czemu? Przecież w Pradze wszystko się udało… Lekki stres powodowała godzina przylotu do Dubaju (2 w nocy). Nasz host zaoferował, że odbierze nas z lotniska! Jednakże tuż po przylocie i złapaniu Wi-Fi dostaliśmy od niego wiadomość na WhatsApp. Parafrazując i zmieniając język brzmiała ona tak: „Co się z Wami dzieje, bo nic nie piszecie/nie potwierdzacie przyjazdu”… Po przeczytaniu tej wiadomości byliśmy bardzo zdenerwowani, tym bardziej, że Wi-Fi było naprawdę kiepskie! Z Venu (naszym hostem) kontaktowaliśmy się dzień wcześniej wszystko ustalając, potem kilkanaście godzin spędziliśmy przemieszczając się dlatego już nic do niego nie pisaliśmy.

Tak czy inaczej, podczas biegu do odprawy paszportowej i po bagaż zasypaliśmy Venu wiadomościami na WhatsApp’ie – okazało się, że jest w drodze i niedługo będzie na lotnisku. Uff! Stres spadł do zera. Teraz możemy się cieszyć Dubajem. Jakąś godzinę później (odprawa paszportowa trwała dosyć długo) spotkaliśmy się z naszym hostem przed lotniskiem. Jak się później okazało, 34 letni Hindus, prowadzący biznes w petrochemii, ale nie o tym. Idziemy we trójkę przez lotniskowy parking, aż Venu wyjmuje kluczyki, naciska pilot, a przed nami mryga… czarny Porsche Panamera, woow! Początek jak na Dubaj przystało. Rozsiedliśmy się pośród jasnej tapicerki i ruszyliśmy do mieszkania. Po drodze zapoznawaliśmy się bliżej z naszym hostem. W międzyczasie wstąpiliśmy do knajpki coś zjeść i napić się kawy, a także fotoradar pstryknął nam fotkę (Venu: ”Hehe, this happens when you got fast car”) – jak się potem dowiedzieliśmy mandat to ok. 800 zł.

Mieszkanie Venu mieściło się w Grosvenor House (polecam zerknąć na google!). Było bardzo ekskluzywne (w końcu 5 gwiazdek) i znajdowało się w centrum Dubai Marina. Dostaliśmy swój oddzielny pokój. Warunki – cudowne!

Co do samego pobytu – z Venu nie spędziliśmy dużo czasu, ponieważ pracował on do 19/20, a wychodził rano. Udało nam się zaliczyć jedną sytą alkoholizację i wtedy naprawdę dużo pogadaliśmy i dowiedzieliśmy się o naszym hoście, jego życiu i Dubaju bardzo wiele. My również podzieliliśmy się z nim wszelkimi informacjami na temat naszych doświadczeń i Polski. Było bardzo miło. Popili, potańczyli, pogadali – extra.  Innego dnia Venu zabrał nas wieczorem na małą przejażdżkę pod Burj Al. Arab, a potem poszliśmy na tradycyjne arabskie jedzenie (humus – mniam!). Kolejną uprzejmością ze strony hosta było to, iż przedostatniego dnia zawiózł nas samochodem pod The Atlantis Hotel, gdzie nie można dostać się inaczej niż autem.

Podsumowując, w mieszkaniu naszego hosta czuliśmy się bardzo swobodnie. Już drugiego dnia z rana dostaliśmy zapasowe klucze (tzn. kartę) do mieszkania, a Venu poszedł do pracy zostawiając pod naszym okiem m.in. MacBooki i inne kosztowne rzeczy. Mogliśmy robić co chcieliśmy, a z hostem spędziliśmy parę bardzo miłych chwil. Gość jest niesamowity. Można było z nim rozmawiać o wszystkim. Poruszyliśmy z nim wiele kwestii, np.: studia, praca, rozwój osobisty, podróże, kluby w Warszawie, czy zakaz sikania w miejscach publicznych. Dużo śmiechu i mnóstwo inspiracji.

Myślę, że poprzednie zdanie najlepiej opisuje CS. Po zdobyciu doświadczenia w korzystaniu z tego portalu z całą stanowczością stwierdzam, że nawet gdyby CS był droższy niż hotel, to wybrałbym CS (wiadomo, że można trafić na kiepskiego hosta, ale my mamy szczęście w podróżach 🙂 ). Jest to świetna opcja na dogłębniejsze poznanie miejsca do którego jedziemy, a ponadto, co ważne, czerpiemy mnóstwo sił i inspiracji od ludzi z różnych zakątków świata słuchając ich historii.

CS jest super. Oto filmik z naszego couchsurfingowego mieszkania!

A przed nami kolejna podróż. Za dwa dni jedziemy do … 🙂 Znowu skorzystaliśmy z CS – mamy już wybranego hosta, małe miasteczko, więc i wybór był mniejszy, ale nie było żadnego problemu ze znalezieniem kogoś, kto nas przenocuje i oprowadzi na miejscu. A gdzie jedziemy? Miasteczko na Litwie na literkę „K” – kto pierwszy odgadnie nazwę miasta i napisze do nas w prywatnej wiadomości na FP dostanie nagrodę 😀

Udostępnij ten wpis, będzie nam miło!
Share on facebook
Share on twitter
Share on pinterest
Share on linkedin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O nas

Nasza przygoda z podróżowaniem zaczęła się w 2014 roku od szybkiego jednodniowego tripa do Brukseli. Decyzję o wyjeździe podjęliśmy w kilka minut. Ten, kto powiedział, że podróżowanie uzależnia miał rację! Od tamtej pory zwiedzaliśmy świat regularnie. W 2019 dołączył do naszego teamu – Julian, nasz syn. W taki sposób zaczęliśmy podróżować z dzieckiem, nie zwalniając tempa.

Social Media

Newsletter

Zapisz się na newsletter

Dowiedz się jak tanio podróżować z dzieckiem