Wszystko zaczęło się od niewinnej jednodniowej wycieczki do Brukseli w grudniu 2014r… Decyzję o wyjeździe podjęliśmy spontanicznie w kilka minut. Bez zastanowienia kupiliśmy bilety i po prostu czekaliśmy na odlot. Po powrocie z Belgii mieliśmy mieszane uczucia. Było naprawdę fantastycznie, ale wyszło drożej niż kalkulowaliśmy i chyba nas to zniechęciło.
Na kolejną podróż zdecydowaliśmy się dopiero po roku. Sami byliśmy zdziwieni, że minęło aż tyle czasu… ale jeżeli w końcu podjęliśmy dobre decyzje to znaczy, że niczego nie zmarnowaliśmy.
Tym razem padło na Budapeszt. Zachęceni nocnymi zdjęciami budapesztańskich mostów łańcuchowych, musieliśmy ujrzeć to na żywo! Wszystko super. Budapeszt – kolejna podróż. Chcieliśmy zobaczyć cały świat, więc Węgry na początek to fajna sprawa, ale… właśnie, ale. Gdzieś w podświadomości i w największych marzeniach chcieliśmy jechać w odleglejsze miejsce. Marzył nam się Dubaj. Myśleliśmy wtedy: powoli zobaczymy wszystko w Europie, zarobimy i wtedy przyjdzie czas na Dubaj. Na szczęście ocknęliśmy się z tego idiotycznego myślenia i stwierdziliśmy, że jak chcemy do Dubaju to lecimy do Dubaju, co miałoby nas niby powstrzymać? I w taki sposób kupiliśmy bilety, na cs znaleźliśmy hosta (o czym już wielokrotnie pisaliśmy) i po prostu spełniliśmy marzenie.
W międzyczasie wpadło nam Bergamo. Na włoską pizzę mieliśmy ochotę już od dawna, a że nadarzyła się okazja to bez zastanowienia obraliśmy kierunek: Włochy. Usatysfakcjonowani krótką podróżą wiedzieliśmy, że teraz już wszystko może pójść tylko w dobrym kierunku. ZEA czekały na nas z niecierpliwością. Cztery tygodnie i mieliśmy znaleźć się w cudownej Marinie.
Tak jak tego oczekiwaliśmy, tak się stało. Wszystko o czym do tej pory śniliśmy po nocach i wszystko do czego wzdychaliśmy znalazło się w zasięgu naszego wzroku, było namacalne. Postanowiliśmy pójść o krok dalej i zrobić to, co wydawało nam się kiedyś jedynie utopią i niemożliwością.
Chcieliśmy poczuć wolność. Prawdziwą wolność. Rozerwać liny, którymi spętani jesteśmy przez system i robić tylko to na co naprawdę mamy ochotę. Mieliśmy dość funkcjonowania jak zaprogramowane maszyny, które skłonne są do uśmiechu tylko wtedy, gdy się tego od nich wymaga. Wystarczyło odpowiedzieć sobie na pytanie: Co nam tą wolność da? Dla nas to było proste. Od zawsze wiedzieliśmy, że podróże są źródłem wyzwolenia, a prawdziwe szczęście znajdziemy właśnie tam dokąd teraz zmierzamy: na FILIPINACH. Klamka zapadła, bilety w jedną stronę kupione.