Kuchnia Malezji – największy skarb

Decyzję o odwiedzeniu Malezji podjęliśmy już na Filipinach za namową naszego hosta w Manili, który stwierdził, że 10-dniowy pobyt w Singapurze to zdecydowanie za długo zwłaszcza, że można się stamtąd dostać do Kuala Lumpur autobusem w 6 godzin za niewielką cenę. Kupiliśmy zatem bilety do stolicy Malezji nie wiedząc za dużo o tym miejscu. Wyjazd był całkowicie spontaniczny, ale jak najbardziej udany z wielu powodów, ale jednym z głównych atutów Malezji jest kuchnia, która była dla nas szczególnie ważną kwestią z kilku względów…

Po 1. W Malezji pojawiliśmy się po miesięcznym pobycie na Filipinach, gdzie, mówiąc szczerze, jedzenie jest do kitu. Wszystko słodkie i dodatkowo posłodzone, aby było jeszcze słodsze. Naprawdę tragedia, Filipińczycy nie mają talentu do kulinariów i zdarzały się chwilę, w których chodziliśmy głodni lub nie do końca najedzeni… Natomiast w Malezji pod tym względem jest bajecznie… Lokalne knajpy są na każdym rogu i zestawy obiadowe typu mięso + ryż zaczynały się od 3 zł w górę. Wybór jest ogromny – czy to w centrach handlowych, czy na ulicach, można zjeść dużo za małą kwotę.

Po 2. Malezja to kombinacja 3 kultur: hinduskiej, malajskiej oraz chińskiej, również w zakresie kuchni. Ta swoista fuzja sprawia, że codziennie można raczyć podniebienie innymi smakami. Nie łatwo znudzić się jedzeniem w Malezji. Pomimo tego, że każda z wyżej wymienionych jest raczej ostra, to można zauważyć między nimi różnice, które sprawiają, że ma się ochotę spróbować wszystkich potraw, które oferuje Malezja. Mieliśmy naprawdę ogromny wybór przysmaków!

Po 3. Nasz host z Kuala Lumpur ma na punkcie jedzenia… pozytywnego fioła! 😀 Codziennie zabierał nas do innej lokalnej knajpy zamawiając nam coś naprawdę mocno azjatyckiego. Gdy już podano nam potrawę opowiadał o każdej z nich z pasją i szczegółowością. Zatem dokładnie wiedzieliśmy co jemy, jak zostało przyrządzone i jakich przypraw użyto.

Z uwagi na powyższe, Malezja pod względem jedzenia naprawdę zapadła nam w pamięć. A jaka dokładnie jest poszczególna z kuchni Malezji? Ciężko jednoznacznie powiedzieć, zresztą nasz host – Sarenraj stwierdził, że potrzeba minimum miesiąc, aby spróbować wszystkich tamtejszych dań. My w Malezji byliśmy 5 dni i z tej perspektywy opiszemy malezyjskie jedzenie.

Kuchnia Hinduska.

Zdecydowanie najbardziej wyrazista. Wszystkie smaki są ostre, mocne, a dania są całkowitym misz-maszem. Dostajemy ostre mięsne danie, zatopione w słodkim sosie z sałatką, która również jest mega ostra. Dla przykładu, nasze hinduskie dania były zawsze w podobnym schemacie: kurczak (podobny do naszego kurczaka z rożna) podany z 3 sosami: curry, chili i jakimś słodkim. Dodatkowo dostaje się indyjski chleb „naan”. Wszystko to zjada się palcami – urywamy kawałek kurczaka i chleba, a potem zanurzamy to w sosie. W tej kuchni występują nawet specjalne talerze: są one duże, okrągłe i podzielone na pół, w jednej połowie znajduje się chleb i kurczak, a druga połowa jest podzielona na 3 małe części, w których znajdują się sosy.

Kuchnia Chińska.

Ostra i chyba dla nas Europejczyków najbardziej „egzotyczna” z uwagi na przysmaki typu żabki 🙂 W Chinatown można natknąć się na akwarium z żywymi ropuchami, które są gotowe do zjedzenia (oczywiście po przyrządzeniu :)). Ciężko opisać ją w ogólności, dlatego opiszę chińskie dania, które mieliśmy okazję zjeść. Na śniadanie dostaliśmy noodle (czyli makaron z mięsem), oczywiście wszystko na ostro (podobne do naszych tzw. „zupek chińskich”), bułeczki robione na parze z nadzieniem z czerwonej fasoli lub wołowiny oraz tosty z olejem palmowym. Natomiast na chińskiej kolacji dostaliśmy krewetki robione w piwie, podane z bardzo ostrymi sosami. Dodatkowo kurczak (również ostry), a także niewinnie wyglądającą sałatkę, która z tego zestawu była… najostrzejsza!!! Oczywiście podane z ryżem, sosem sojowym i papryczkami chili. Pomimo ostrych smaków, zdarzały się dania łagodniejsze, co w efekcie sprawiło, że kuchnia chińska podpasowała nam najbardziej 🙂

Kuchnia Malajska.

Również ostra – wiadomo. Azjaci kochają ostre żarcie. Ciężko znaleźć mi wyraźne różnice pomiędzy tymi kuchniami, więc tutaj również przedstawię przykłady typowo malajskich dań, które mieliśmy okazję skosztować. Na śniadanie dostaliśmy jajko (tak ugotowane na pół-miękko). Nasz host rozbił je w małym spodeczku, dolał sosu sojowego, wymieszał i powiedział, że jest to jajko po malajsku. Ku naszemu zdziwieniu… było dobre! 🙂 Jeżeli chodzi o napoje – to zdecydowanie malezyjski jest „Teh Tarik”, czyli herbata z mlekiem. Jest ona podawana we wszystkich knajpach – hinduskich, chińskich i malezyjskich i bardzo ciężko dostać jest herbatę bez mleka. Kolejnym specjałem malezyjskim jest np. zupa z … kozy! Była mega ostra, ale jej smak był wyśmienity i zapamiętamy go naprawdę na długo! Natomiast owocem, który nasz zaskoczył był Durian – narodowy przysmak w Malezji. Nas skręcało od samego zapachu (pachnie jak.. zgniłe mięso) i tak też smakuje, a mimo to wszyscy się tam tym zajadają.

Cechy wspólne.

Ostrość, ale to wiadomo. Dodatkowo, w Malezji prawie w ogólnie nie je się warzyw. Dania to głównie mięso + ryż, od czasu do czasu trafi się sałatka, ale też ostra z małą ilością warzyw. To samo tyczy się owoców, ale te są łatwo dostępne w sklepach w przeciwieństwie do warzyw (są raczej drogie). Podsumowując, jeżeli chodzi o smak i wybór jedzonka w Malezji to naprawdę można się najeść, ale na długą metę bez-warzywna, ciężkostrawna dieta to nic dobrego!  

Udostępnij ten wpis, będzie nam miło!
Share on facebook
Share on twitter
Share on pinterest
Share on linkedin

7 Responses

  1. Z twojego opisu każda z kuchni brzmi apetycznie, choć żabki, krewetki czy tego typu stworki do mnie nigdy nie przemówią, ale ryz,mięsko i ostre sosiki to….pychota. Mogłabym tak jeść codziennie ;D a nawet dodatkowo do tego ze słodkim np owocem ;D. W żadnym z tych miejsc jeszcze nie byłam, ale …widzę, że z głodu bym nie umarła 😀

    1. Uwierz Nam, że w Malezji byłabyś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie jeśli chodzi o jedzenie 😀 My mieliśmy problem ze zdecydowaniem co jeść, bo wszystko pyszne 🙂

  2. Chyba nie dalabym rady zjesc zupy z kozy. Nawet kozie sery mnie odrzucaja zapachem, chociaz ogolnie to sery uwielbiam. A ten brak warzyw musi byc ciezki ! Nie spodziewalabym sie, ze w Malezji kuchnia jest taka ciezkostrawna. Jakis czas temu bylam na Filipinach i mam ochote powrocic w te regiony, Malezja jest na mojej liscie. Wydaje mi sie, ze ludzie sa sympatyczni, w Warszawie jest duzo studentow z Malezji i mozna z nimi nawiazac fajne kontakty. Pozdrawiam !

    1. Ludzie w Malezji są fantastyczni, otwarci i bardzo sympatyczni 🙂 Zupa z kozy na szczęście smakuje jakby była zrobiona z jagnięciny 😀 Warzyw brakowało nam baaardzo, bo na dłuższą metę ile można jeść samo mięso? Malezyjczycy jednak się tym nie przejmują, bo kto by jadł jakąś tam trawę 😀

  3. Jako dyżurny niejadek opowiadam o wyśmienitej kuchni malezyjskiej w każdym wywiadzie 😉 Absolutnie zwala człowieka z nóg!…chociaż takiej wersji jajka na miękko nie znam 😛 Zastanawiam się nad tym, co określiłeś jako wyrazistość dań hinduskich…czy faktycznie tak jest? W moim prywatnym odczuciu to najsmaczniejsza, najbardziej różnorodna kuchnia z punktu widzenia wegetarianina (b. duży wybór), ale za najbardziej intensywne zderzenie smaków uznałabym malajską. Próbowałeś mątwy nadziewanej orzeszkami i chili w sosie miodowym? Kompletnie nie smakuje jak żyjątko morskie…to największe zaskoczenie kulinarne mojego życia, a trochę mam tych ekstremalnych doświadczeń 😉 Pisałam o tym m.in tutaj: http://www.hamaklife.com/azja/kalafior-aloo-gobi/ Owoce są faktycznie ciut droższe niż warzywa, choć tradycyjnie w Azji to nabiał ma szokujące ceny, no i last but not least: hinduskie jedzenie jest w Malezji najtańsze, chińskie najdroższe i nie wiem, czy zauważyłeś Chińczycy do wszystkich dań dodają bardzo dużo cukru…zaskakująco niewyczuwalnego w konsumpcji 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O nas

Nasza przygoda z podróżowaniem zaczęła się w 2014 roku od szybkiego jednodniowego tripa do Brukseli. Decyzję o wyjeździe podjęliśmy w kilka minut. Ten, kto powiedział, że podróżowanie uzależnia miał rację! Od tamtej pory zwiedzaliśmy świat regularnie. W 2019 dołączył do naszego teamu – Julian, nasz syn. W taki sposób zaczęliśmy podróżować z dzieckiem, nie zwalniając tempa.

Social Media

Newsletter

Zapisz się na newsletter

Dowiedz się jak tanio podróżować z dzieckiem